wtorek, 25 czerwca 2013

Lenistwo: on.

Udało się!

Swój ostatni egzamin zdałam na piątkę. Minęło dokładnie pięć tygodni gonienia, uczenia się, próbowania mnożenia czasu, szukania sposobu na sen, rezygnowania z wyjść, rozrywki, odkładania książek na później czy dzielenia jednego odcinku serialu na cztery razy, bo dokładnie 10 minut zajmował mi każdy posiłek. 

Tym sposobem obudziłam się dzisiaj, pierwszy raz od tych trzydziestu pięciu dni z przeświadeczeniem, że nie muszę się nigdzie spieszyć, mogę sobie gdzieś wyjść (i kontynuując ten dowcip - pochodzić, hehe), mogę wstać o jedenastej, przeciągać się godzinę w łóżku, wyciągnąć jedną z ulubionych płyt vinylowych (och, oczywiście, że mam na myśli Bruce'a Springsteena), pobujać się leniwie w koszuli nocnej i zacząć myśleć jak spędzę popołudnie dopiero koło godziny trzynastej, kiedy zdecyduje się wypić drugą kawę. 

Przyznam szczerze, że pomimo złudzenia, iż jestem osobą perfekcyjnie zorganizowaną, idealnie potrafiącą zaplanować zajęcia na - dosłownie - najbliższe miesiące, to.. mam problem z zarządzaniem czasem wolnym. Dosłownie. Przerażają mnie wakacje - zawsze wolę sobie znaleźć jakąś prace, która po prostu ogranicza mój czas wolny. Mam wrażenie, że czasami nie potrafię żyć bez obowiązków. Jeżeli nie wstanę z poczuciem, że muszę coś zrobić too.. istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że po prostu zmarnuje dzień na oglądaniu mało wartościowych seriali, otwieraniu i zamykaniu worda, słuchaniu muzyki i krótkich rozmowach ze znajomymi. Oczywiście po każdym takim dniu mam wielkiego kaca moralnego, że nie wykorzystałam czasu na coś, co mogłoby wzbogacić moją osobę (cholera, mówię tutaj chociażby o głupim sprzątaniu!).

Chyba dlatego teraz siedzę klasycznie przestraszona. Pierwszy raz od sześciu lat nie podejmuje żadnej pracy na lato. Z dwóch powodów - po pierwsze, praktyki, które zjadają mi kluczowy pierwszy miesiąc wakacji, po drugie - nie wiem w jakim stanie będzie moje kolano za miesiąc, a póki moje wykształcenie jest określane jako "średnie" małą mam szansę na prace inną niż fizyczna. To znaczy, ze cały sierpień i wrzesień zależy tylko i wyłącznie ode mnie. Może czas zacząć marzyć?

1) Będę gotowała i piekła - dużo, dużo pieczenia. Uwielbiam ciastka, dekoracje i przede wszystkim dumę z uzyskania świetnego smaku. Swoją drogą jest to według mnie niezbędna umiejętność dla kobiety, która ma być przysłowiową strażniczką domowego ogniska. Czas zacząć iść w tym kierunku. 
2) Zacząć czytać więcej. Okej, czytam dużo, ale.. jednak za mało do moich możliwości, tak uważam. 
3) Skupić się na rehabilitacji. Nie poddawać się przy miernym rozciąganiu i jodze, która może uratować moje kolanka. 
4) Nauczyć się utrzymywać w pełnej czystości swoje miejsce pracy. Nie wieje od niego klasycznym syfem, ale przez ostatnie pięć tygodniu moje sprzątanie polegało na.. niczym. Chciałabym wyrobić w sobie pewnego rodzaju pedantyzm. 

I najważniejsze. 
Pisać.

Poczuć tą miłość do pisania jeszcze raz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz