środa, 23 kwietnia 2014

A w mojej głowie..

Tak sobie myślę..

Są tylko dwie sytuacje w ciągu dnia, kiedy w mojej głowie nie znajduje się nic. 
Pierwszą z nich jest sen - nie jestem w stanie kontrolować ewentualnych obrazów czy strumienia myśli, która trafiają do przemiału po to, aby w efekcie uzyskać dość ciekawe epizody wyjęte tak jakby z mojego życia, ale właściwie nie do końca. 
Drugą z nich jest praktyka jogi. W którymś momencie nauczyłam się całe zajęcia skupiać swoją uwagę na oddechu, przez co umysł staje się zupełnie pusty - odchodzą wszelkie zmartwienia, troski, stresy, ale przede wszystkim odchodzi to, co dzieje się podczas rozmowy z innymi ludźmi. 

Tak sobie myślę, że jeszcze na początku studiów byłam zupełnie innym człowiekiem. Trochę wyszczekanym, zbyt pewnym siebie, z dumą w głosie, niszczącą wszelkie wątpliwości - nieważne czy moje czy właściwie kogoś innego. Teraz, w miarę upływu czasu, w miarę nabierania doświadczenia i przyjmowania na siebie niesamowitej ilości ciosów emocjonalnych jestem zupełnie inna. Dużo milczę, po to, żeby słuchać więcej - mam wrażenie, że czasem to milczenie doprowadza do niekontrolowanego wylewu słów, które normalnie nie zostałyby wypowiedziane. A może to tylko moje wrażenie, bo każde wypowiedziane ze spokojem słowo jest w jakiś sposób przemyślane i specjalnie dobrane pod odbiorcę? 

Często jest tak, że rzeczy prozaiczne mają miejsce w naszym życiu, zajmują zbyt dużo miejsca i pochłaniają wiele pozytywnych emocji pozostawiając jedynie niewypowiedziany niesmak i gorycz. Kiedy tą samą sytuację widuje się u kogoś innego często kiwa się głową z niezrozumieniem i wzrusza ramionami w geście popierającym pewną dozę absurdalności. To chyba dlatego, że ludzie mają tendencję do smrodu, który wydziela hipokryzja. Wiadomo - relacje międzyludzkie nigdy nie są perfekcyjne. W głowie trzeba mieć odpowiednie filtry przetwarzające niektóre sytuacje na biały szum, w zależności od stopnia zaangażowania. Czasem niektórych obdarza się złym rodzajem filtrów i wiele słów czy sytuacji wywołuje niesamowity ból, mimo, że nadawca nie zdaje sobie z tego sprawy. 

Chyba jestem taką osobą. 
Tak kocham, że mnie aż pali w sercu i myśli gnają jedna za drugą - wplątuje w krótkie wypowiedziane zdania tysiąc niewypowiedzianych słów. Genialna pamięć stosowana w złym celu - słucham uwag dotyczących ludzi emocjonalnie obojętnych i przywołuję identyczne zestawienie sprzed kilku miesięcy. Zaczynam niepotrzebnie zastanawiać się czy w momencie, kiedy to mnie dotyczyła ta sytuacja padały podobne słowa. Zaraz potem pojawia się myśl, że przecież ludzie są tak schematyczni i prawdopodobieństwo innego toku rozumowania jest tak malutkie.. 

I na zewnątrz milczę. 
Zapytaj mnie kiedyś o czym myślę, gdy długo milczę. 
Gdy słucham. 
I za dużo myślę. 


Livin' in ruins of a palace within my dreams... ♪

niedziela, 13 kwietnia 2014

Długi, ciężki proces odbudowywania zniszczonych mostów.

Czas powiedzieć sobie prawdę w oczy. 
To filmowe powiedzenie, które tak często jest wypowiadane przez Gwiazdy XXI wieku, najczęściej te zdesperowane, płaczące i nieco zagubione w objęciach nieszczęśliwego kochanka ma w sobie wyjątkowo wiele z rzeczywistości. 
Czas stanąć przed lustrem nie po to, aby chwycić pędzle czy wszystkie inne narzędzia służące do robienia makijażu, tylko po to, aby spojrzeć sobie w oczy i powiedzieć na głos coś w stylu.. "spierdoliłaś". 
Ale kobiecie nie wypada wymawiać takich wulgarnych słów na głos, dlatego to mogą być jedynie myśli, te najgłębiej schowane, które jawią się w postaci drobnych, ale mocno dobijających świetlików. 
Czas zacząć swój dzień od finezyjnych, ocenzurowanych słów niosących za sobą trudną do strawienia prawdę. 

Przez ostatnie miesiące zajmowałam się nie tym co trzeba. 
Nie w taki sposób co trzeba. 
Nie w takim tempie co trzeba. 
Z brakiem motywacji, przekonania i działania. 

Nie, nie nie.. 
Bardziej z niewłaściwą motywacją i działaniem nie w tym kierunku co trzeba.
Oj jak to gorzko smakuje

Najgorsza jest świadomość tego, że droga, którą chciałoby się podążać jest już dawno wykreowana i wystarczy jedynie (mimo, że brzmi to banalnie, to jednak, no cóż.. nie jest) z niej nie zbaczać. Porzucić wszelkie frazesy pod tytułem "słomiany zapał", "brak motywacji", czy "zwątpienie we własne siły" i po prostu być tą "maszynką do zabijania". Inspirującym wcieleniem chodzącym na dwóch nogach, przejawiającym w swoich czynach i słowach niezwykłe samozaparcie. 
Wystarczy nie poświęcać siebie w nadmiarze w imię czegoś, co można śmiało nazwać kolosem na glinianych nogach. 

Takie proste, prawda? 
Spróbuję wrócić, drobnymi kroczkami. I nawet jeśli te drobne kroczki niewiele dalej zaprowadzą mnie na tej mojej drodze, to.. 
Nigdy nie spojrzę w lustro z myślami zaczynającymi się od wulgarnego słowa "spierdoliłaś".