czwartek, 13 marca 2014

Stres życia codziennego

Mam dwadzieścia dwa lata. 
To niewiele, biorąc pod uwagę ile wynosi przeciętna średnia długość życia człowieka. Z drugiej strony można powiedzieć, że to już jakaś jedna trzecia życia, jeżeli pomyśli się o optymistycznej wersji śmierci w naturalny sposób. Pierwsze, powiedzmy - dziesięć lat - uważam za i tak mało wartościowe biorąc pod uwagę ile z nich pamiętamy czy zwyczajnie wynosimy. Dużo spania, jedzenia i relaksu. 

...czyli to, co bardzo przydałoby mi się teraz. 
Różnego rodzaju stres towarzyszył mi już w życiu. Z reguły był to stres krótkotrwały, gdzie przez krótkotrwały mam na myśli - powiedzmy, kilka tygodni czy to w czasie sesji, matury czy innych, teraz myślę, że mało ważnych i mało stresujących sytuacji. Ale tak to z reguły jest, że punkt widzenia bardzo mocno zależy od punktu siedzenia, a moje miejsce na sali, gdzie wystawiane jest przedstawienie zwane życiem już dawno się zmieniło. 

Permanentny stres. To jest to, co teraz czuję. 
Nie sądziłam, że zmiana kierunku z jednoczesnym zaangażowaniem się w sprawy naukowe będzie dla mnie aż tak stresogenna. Patrzę na tych ludzi, na których wcale, ale to wcale - dosłownie w żadnym stopniu się nie zamykam i zwyczajnie nie potrafię złapać dobrego kontaktu. Ja wiem, że niejedna osoba była w tej sytuacji co ja i może to marna wymówka, ale dodatkowe generalizatory stresu w życiu codziennym przyczyniły się do.. załamania. 

Mojego załamania zdrowotnego, gdzie hormony poszły w swoją stronę, koncentracja w swoją, dobry humor w jeszcze inną i kontrola nad czymkolwiek daleko, daleko dalej. 

Gdzie ja jestem?