czwartek, 18 lipca 2013

Pierwszy promyk słońca.

Witaj wśród ludzi. 
Nikt nie steruje własnym życiem. 
Najlepsze, co można zrobić, to pozwolić sobą kierować tym, którzy są dobrzy. 
Którzy cię kochają. 

Fizjoterapia dobiegła końca. 
Naprawdę niewiele, jak na pierwsze, bardzo złe prognozy. 
Jasne, towarzyszy mi czasem tępy, nieznośny ból. Ale tak to już jest, że jak dochodzi kilka lat więcej i z jedynki w metryce robi się dwójka na pierwszym miejscu dwucyfrowej liczby oznaczającej wiek to trzeba zacząć liczyć się z faktem, że człowiek naprawdę nie jest nieśmiertelny. 

Można nawet zacząć się bawić i myśleć, że ta cyfra w jakiś sposób reprezentuje ilość przypadłości w kieszeni. He- he. 
Teraz czeka mnie jedynie miesiąc rzetelnych ćwiczeń, które mam nadzieję, z dnia na dzień poprawią moją sprawność. Skończyły się spojrzenia pełne litości, pełne obojętnej pogardy czy tępego niezrozumienia. Teraz niczym nie wyróżniam się spośród tłumu. Ale w głowie cały czas mam to ostrzeżenie - mam nadzieję, że w jakiś sposób nie zacznę paranoicznie myśleć o sobie w kategoriach "czy to zaboli?" - "czy to nie spowoduję, że będę miała ograniczone ruchy?". Nie zacznę bać się każdego, nawet najmniejszego przejawu bólu. A może tak być. 

.... 
Właściwie to tak jest. Z tendencją spadkową, ale niestety - trzeba przyznać to głośno, najlepiej przed lustrem patrząc sobie głęboko w oczy: tak jest. 

Mój fizjoterapeuta to niezwykły człowiek. To ten, o których w pewnym sensie można powiedzieć - anioł zesłany po to, aby podnosić innych ludzi, którzy nie potrafią w którymś z momentów swojego życia wstać. 
Właśnie on mi pomógł. Nie mówię tutaj o masażach i terapii manualnej, o prawidłowych znakach wskazujących dobrą drogę do zdrowia. Nie mówię o terapii fizycznej. 
Tylko o terapii psychicznej. 
To on wziął klej i skleił mnie - całe szczęście jeszcze nie rozbitą na milion małych kawałków. 

Tak sobie myślę, że on może nie do końca zdawać sobie z tego sprawę. 
Ale po prostu otworzył mój umysł na pozytywne myślenie. I pokazał jaką to ma moc. Wszystko z perspektywy osoby, która przeżywa jedno z większych cierpień w swoim życiu odbijające się na każdej jednej swerze życia - psychicznej, fizycznej, uczuciowej, emocjonalnej. 

Zdecydowanie 18 lipca 2013 roku jest jednym z lepszych dni w moim życiu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz