sobota, 6 lipca 2013

People Basically Never Change

Ludzie się zmieniają.
Ludzie się nie zmieniają. 

Dosłownie kilkanaście godzin temu wdałam się w dość dobrą dyskusje, niejako sprowokowaną wcześniejszymi rozmyślaniami na temat tego czy człowiek właściwie potrafi się zmienić. Oczywiście wiele się słyszy na temat obietnic, na temat tego, że ktoś wyrósł z wandalizmu, z niektórych dziecinnych zachowań czy egoistycznych poczynań - jednak akurat te zmiany zrzucam na karb wieku, na to, że po prostu pewne liczby kryjące się pod pojęciem "metryka" prędzej czy później wymuszają takie a nie inne zachowania. 
Ale od początku. 
Kilka lat temu - właściwie jest to już liczba przekraczająca ilość palców o jednej dowolnie wybranej, ale zdrowej kończyny - byłam przeświadczona, że ludzie się nie zmieniają. Że człowiek w jakiś sposób kształtuje swój charakter pod okiem osób najbliższych przez kilka(naście)dobrych lat, gdzie ubiera siebie w poczucie własnej wartości, doprawia to humorem, dystansem, miesza dużą chochlą pierwszych doświadczeń i przykrywa rozczarowaniem - w ten sposób wyciąga i modeluje kręgosłup moralny z odpowiednio ułożonym systemem wartości, którym kieruje się przez następne -dziesiąt lat. 
O mamo - wtedy to miałam zagwozdkę. Przede wszystkim, nie z innymi ludźmi, bo mój czubek nosa skutecznie mi to przesłaniał - bardziej mam na myśli zagwozdkę, którą przechodziłam ze sobą. 
Mój charakter jest zasadniczo bardzo, bardzo ciężki. 

Cholernie pamiętliwa i drobiazgowa. Pozornie altruistyczna, ale skutecznie zapamiętująca wszystkie działania zmuszające do pominięcia własnej osoby. Kontrolująca wszystko na najwyższym poziomie - w dodatku w taki sposób, że większość ślepego społeczeństwa widzi dobrego lidera, a nie swego rodzaju uzależnienie. 
Jednocześnie namiętna, bardzo porywcza i oddająca się danej czynności czy osobie bez reszty. 

Wtedy też definitywnie wyrzucałam ze swojego życia osoby, które zupełnie nie współdziałały z moim charakterem - bywa, prawda? Kiedyś ktoś zaakceptuje moje wady i zakocha się w zaletach i odwrotnie. 
A potem zaczęłam rozumieć jaką trudną osobą jestem. 
Tak samo jak zaczęłam nad sobą pracować, co można swobodnie zamienić na słowo "panować' - tak zwyczajnie i po prostu. 

Z osoby zmiennej jak chorągiew stałam się osobą raczej stabilną (oczywiście wyjątek stanowią sytuacje bijące naprawdę potężnym rozczarowaniem i szarpaniem moich uczuć), z osoby porywczej, lubiącej hałaśliwe dyskusje i konkretne argumenty stałam się osobą myślącą, ograniczającą wyrażanie własnego zdania i wreszcie - z osoby wierzącej w to, że można żyć będąc całe życie takim samym stałam się osobą zrezygnowaną. Kilka razy usłyszałam, że zaczęłam bardziej słuchać, wyczuwać, wyciągać rękę. Wydawałoby się, że w jakiś sposób dojrzałam i wydoroślałam - co ze względu na zmianę pierwszej liczby mojego wieku z "1" na "2" wydaje mi się dość oczywiste. I wtedy też zmieniło się moje podejście do tego, czy człowiek potrafi się zmienić czy nie. Na pewno uzbroiłam się w większą ilość szans dla drugiego człowieka, większą cierpliwość, większą tolerancję - mówiłam sobie, że ja też potrzebowałam czasu. Aż przyszedł moment, w którym wybuchłam i wyszły na wierzch (tak dosadnie i brzydko mówiąc) wszystkie moje zachowania. 

Czy zatem ludzie się zmieniają? 
Myślę, że nie w tym prawdziwym sensie. 
Myślę, że z człowieka hałaśliwego można zrobić człowieka spokojnego. 
Myślę, że z osoby, która pozornie nic sobą nie reprezentuje bo największymi wartościami jest impreza i alkohol można zrobić osobę trzymającą dobre wartości w swojej piramidzie moralności. 
Myślę, że z osoby, która za dużo pyskuje można zrobić osobę bardziej ugodową. 

Można zrobić to, do czego doszło się samemu. 
Ale w tych najbardziej podstawowych odczuciach, gdzie w grę wchodzi "przetrwanie" - gdzie pojawia się zdrada, zaufanie, miłość i bezpieczestwo ludzkie odczucia zawsze pozostaną takie same. Będą one niezależne od nas tylko wykształtuje je poniekąd środowisko z lekką pomocą indywidualnych predyspozycji.

Z osoby egoistycznej nie zrobi się soby altruistycznej.
Z osoby introwertycznej nie zrobi się osoby ekstrawertycznej.

Bez względu na doświadczenie i uprzedzenie, bez względu na obietnice "nigdy więcej" tak samo reaguje się na zdradę. Tak samo szybko się zakochuje. Tak samo szybko traci się zaufanie, tak samo szybko nabiera się szacunku. 

Nawet jeżeli od pewnego momentu w życiu nie mówi się tego głośno.

1 komentarz:

  1. Obiecałem, więc wpadam mimo, że chyba się na mnie obraziłaś.

    Nie do końca masz rację w swoim poście. Ludzie potrafią się znacznie zmienić ,zwykle pod wpływem innych osób/przeżyć. Przynajmniej chcę w to wierzyć, bo myślę że mi się udało.

    Jeżeli mimo złych doświadczeń dalej robimy coś tak samo to znaczy że nic nas te doświadczenia nie nauczyły. Trzeba wyciągnąć wnioski i coś zmienić inaczej to się nazywa błędne koło.

    Pozdrawiam - od wczoraj szczęśliwy student PW

    OdpowiedzUsuń