Pisanie wymaga odrobiny egoizmu.
Właściwie, gdybym miała być bardziej precyzyjna to
powiedziałabym, że pisanie wymaga niezwykłych pokładów egoizmu. Ale żeby je
otrzymać, żeby nauczyć się z nimi żyć najpierw trzeba przyznać się przed samym
sobą, że tak – tym razem tym klasycznym egoistą jestem ja – tym nienawidzonym
przez wszystkich człowiekiem, widzącym jedynie czubek własnego nosa oraz niebo
unoszące się jedynie nade mną. Nie patrzę pod nogi, nie obracam się za siebie –
ba, nawet nie raczę wyciągnąć ręki w stronę tego, który akurat porusza się
przede mną. To okropne jak bardzo egoizm jest identyfikowany z czymś naprawdę
złym. Tak, jakby osoba, która przejawia cechy egoistyczne była z góry skazana
jedynie na siebie.
Wydaje mi się, że ten egoizm może być „mniejszy” lub
„większy” – może być „dobry” lub „zły”. Oczywiście zdaje sobie sprawę z tego,
że takie pojęcie jest czymś zupełnie abstrakcyjnym – to tak jak pojęcie
mniejszego zła. Niektórzy na takie stwierdzenie prychają odruchowo i zaczynają
kręcić głową po to, żeby na końcu wyniośle stwierdzić, że przecież zło jest
złem – nie może być ani mniejsze, ani większe, skoro jest po prostu złem.
Dlatego wykrzesanie z siebie tego egoizmu w jawny sposób jest jak stanięcie
przed lustrem i powiedzenie „jestem złym człowiekiem”. Tylko, że tym lustrem
będą reakcje innych na te właśnie cechy charakteru zakrapiane nutką egoizmu i
myśleniem przede wszystkim o sobie, swoich potrzebach i refleksjach. Dlatego
myślę, że w tym myśleniu trzeba cofnąć się jeszcze trochę – nabrać wiary w
swoje przekonania i w swoje zamiary. Uwierzyć w marzenia i zamienić je w cele,
zacząć nazywać siebie tym rzemieślnikiem i począć pracować nad niezwykle ważnym
aspektem jakim jest kreowanie nowego świata, kreowanie uczuć, postaci i wydarzeń.
Czasem myślę, że jednak ten egoizm jest łatwiejszy do
uzyskania niż wiara obdarta z wątpliwości i zahamowań. Dlatego zapominam o
podstawach, o tym, że przede wszystkim, aby osiągnąć coś, co zwane jest
spełnieniem trzeba mocno wierzyć. Nauczyć się obsługiwać tą magiczną stronę
życia odróżniającą od innych. Nie wierzyć w schematy i w to, że coś „trzeba” –
zacząć siedzieć wieczorami nieco dłużej po to, aby kreować, kreować i jeszcze
raz kreować – tworzyć dumnie unosząc nos i patrzeć jedynie przed siebie.
Dah.